Wszyscy, którzy śledzą mój blog wiedzą, że kilkanaście miesięcy temu przeżyłam bardzo trudne doświadczenie jakim był atak łuszczycy. Choroba zajęła nie tylko łokcie, łydki, skórę głowy, dłonie, ale także moją twarz. Od tamtego czasu diametralnie zmieniłam swoje podejście do tematu kosmetyków. Moja skóra jest bardzo delikatna i natychmiastowo reaguje na wszelkie zmiany otoczenia, dlatego zanim cokolwiek na nią nałożę czytam etykiety dwukrotnie i analizuję skład. Swoją drogą w tym momencie ukłon dla Was, bo w niedawnych ankietach dotyczących bloga, wskazałyście 100% zaufanie co do kosmetyków jakich używam. Dziękuję! Dziś poruszam temat fotoochrony. Jest mi szczególnie bliski i na własnej skórze doświadczyłam co to znaczy nabawić się przebarwień posłonecznych. Okropna sprawa! Przygotowałam dzisiaj post, który być może pozwoli Wam uniknąć błędów, które ja sama popełniłam, a w efekcie będziecie cieszyć się wspaniałą brązową opalenizną tego lata 🙂
No to teraz spowiedź… Moja beztroska i głupota dotycząca opalania jakiś czas temu święciła triumfy i wzbiła się na wyżyny. Wszystko miało miejsce na rajskiej Arubie, wyspie leżącej tuż nad Wenezuelą (Ameryka Południowa). Jak pamiętacie w styczniu 2016 poleciałam na Dominikanę na 10 dni. Nie do końca byłam usatysfakcjonowana opalenizną, używałam zbyt wysokich filtrów i wróciłam do kraju z poczuciem niedosytu. W marcu 2016 poleciałam na Arubę na 16 dni. Zacierałam rączki na sam fakt, że „doprawię się jeszcze bardziej i wrócę opalona na tzw. heban”. Nie wzięłam pod uwagę faktu, że Dominikana leży nieco wyżej od równika (niż Aruba), zatem i słońce pada inaczej, skrótowo mówiąc jest słabsze. Nie dała mi do myślenia również moc filtrów jaką ujrzałam na opakowaniach w tamtejszych sklepach… filtry 80+ ktoś widział? u nas w kraju widzi się zazwyczaj 50+. Powinno mi to zaświecić czerwoną lampkę, ale rajska Aruba zaczarowała mnie w taki sposób, że oddałam się całkowicie we władanie boskiego słońca. 16 dni opalania (w tym opalania twarzy w niektóre dni bez filtrów) – umotywowane faktem, że przecież jestem tu już tak długo i nic mi się nie stanie, skóra przyzwyczaiła się do słońca, jest tak fantastycznie, że nic złego nie może się stać. Ok 12-go dnia pojawił się „wąsik” nad górną wargą – widziałam zapowiadającą się katastrofę. Przebarwienie na szczęście udało się usunąć natychmiast po powrocie, ale od tamtego czasu zaczęłam sporo czytać na ten temat i edukować się. W lutym 2017 poleciałam na Kubę i mając dużo większy zasób wiedzy, wróciłam z piękną i zdrową opalenizną bez przebarwień i oparzeń. Testowałam tam parę produktów z linii Photoderm marki Bioderma.
Bez względu na rodzaj skóry, moc nasłonecznienia (pory roku, pory dnia) czy warunki geograficzne (długość i szerokość geograficzna), linia Photoderm oferuje rozwiązania, dostosowane do potrzeb każdej skóry, zabezpieczając ją przed szkodliwym działaniem słońca. Cała seria zawiera opatentowany kompleks BioprotectionTM, który chroni komórkowe DNA skóry. Dodatkowo Photoderm to produkty zalecane przez dermatologów – dla mnie to ogromnie ważne!
A teraz przedstawiam Wam moich faworytów 🙂
Numer 1 OCHRONNY OLEJEK PRZYSPIESZAJĄCY OPALANIE.
Co mówi producent: Photoderm BRONZ Huile sèche SPF 30 przyspiesza powstawanie naturalnej opalenizny oraz zabezpiecza skórę przed promieniowaniem UVA/UVB. Świetnie nadaje się dla skóry, która łatwo ulega zaczerwienieniu po ekspozycji słonecznej, ponieważ aktywuje naturalny proces powstawania opalenizny.
Moje odczucia: olejek podbił serce nie tylko moje, ale i koleżanki, która była ze mną na wakacjach. Jest suchy, nie brudzi ubrań ani kostiumu kąpielowego, nie pozostawia tłustego filmu. Skóra była mięciutka w dotyku i apetycznie pachnąca. Zakochałam się w jego zapachu! ale nie musicie obawiać się substancji zapachowych, bo olejek jest hipoalergiczny, nie zawiera parabenów i alkoholu. Od pierwszego użycia zagościł w mojej torbie plażowej i jest dla mnie „must have” wakacyjnego ekwipunku.
Pojemność: 200 ml
Cena: 105,50 zł
Numer 2 ULTRA-LEKKI FLUID Z FILTREM OCHRONNYM
Co mówi producent: Photoderm MAX Aquafluide SPF 50+ maskuje niedoskonałości skóry i wyrównuje koloryt. Lekka konsystencja fluidu zapewnia doskonałe pokrycie skóry, dobre rozprowadzenie i szybkie wchłanianie.
Moje odczucia: w końcu rozwiązałam problem związany ze skórą twarzy podczas opalania! Zwykłe podkłady zawierają z reguły filtr SPF 15. To nie jest wystarczająca ochrona. Poza tym na plaży nie potrzebuję mieć makijażu, więc nawet nie przyszło mi do głowy by nakładać podkład. Ale sam filtr, hmmm.. a gdyby było coś co wyrówna mi koloryt i jednocześnie ochroni? takie właśnie działanie ma fluid marki Bioderma. Jest dosłownie aksamitny na skórze, mięciutki, świetnie się rozprowadza. Lekka formuła, pozwala na idealne rozprowadzenie go na skórze. Nie muszę rezygnować z delikatnego pokrycia skóry w celu wyrównania kolorytu, na rzecz ochrony. I ostatnia rzecz – kosmetyk daje matowe wykończenie, więc już całkiem jestem w niebie 🙂
Fluid występuje w trzech wersjach: odcień jasny, odcień ciemny i bezbarwny. Ja testowałam odcień jasny i był dla mnie odpowiedni.
Pamiętajcie o jednej bardzo ważnej rzeczy: wskaźniki filtrów nie sumują się, np. jeśli nałożymy na twarz krem z SPF 30+, a następnie podkład z SPF 15+, to chroniona jest skóra nadal przez SPF 30+.
Pojemność: 40 ml
Cena: 65 zł
Numer 3 PHOTODERM MAX SPRAY SPF 50+
Co mówi producent: spray gwarantuje optymalną ochronę skóry przed szkodliwym działaniem promieni UVA i UVB (poparzenia, nadwrażliwość na słońce itp.) Aktywuje naturalne mechanizmy obronne skóry, chroni ją przed uszkodzeniem i zapobiega procesom przedwczesnego starzenia – patent Cellular BioprotectionTM. Przeznaczony jest szczególnie dla osób wrażliwych na promieniowanie słoneczne, posiadających jasną karnację oraz piegi.
Jakie są moje odczucia: przede wszystkim muszę zaznaczyć, że ten spray pozytywnie zaskoczył mnie dzięki temu, że nie pozostawia białych śladów. Zazwyczaj kosmetyki tego typu pozostawiają też tłustą powłokę, której bardzo nie lubię, bo potem wszystko przykleja się do skóry. Photoderm MAX Spray ma bardzo lekką i jedwabistą konsystencję. Moja skóra bardzo dobrze zareagowała na ten kosmetyk – żadnych podrażnień, swędzenia. Spray nie zawiera parabenów ani substancji zapachowych. Jest wodoodporny i fotostabilny (Fotostabilność – jak mówi encyklopedia – to zdolność cząsteczki filtru do utrzymania swych właściwości ochronnych w stanie niezmienionym przez określony przedział czasu, podczas którego jest on poddany działaniu promieni słonecznych.)
Jeżeli szukacie czegoś do bardzo jasnej karnacji, skóry skłonnej do przebarwień i poparzeń, to ten spray będzie idealny.
Pamiętajmy o jednej bardzo ważnej rzeczy: każdy z nas inaczej reaguje na słońce bo istnieje 6 fototypów, czyli stopni wrażliwości skóry na promienie UV. Fototyp skóry określa się na podstawie zawartości melaniny – pigmentu obecnego w skórze i odpowiedzialnego za powstawanie opalenizny. Warto go poznać, aby świadomie korzystać ze słońca.
Większość osób w naszym kraju ma bardzo jasną skórę, fototyp I lub II. Wyjeżdżając na egzotyczne wakacje jesteśmy zaskoczeni, że filtr, który sprawdził się w Europie, nie sprawdza się za granicą. Najlepszym przykładem jest moja podróż na Arubę, gdzie nie spodziewałam się, że będę używała filtr 80+… Najważniejsze są pierwsze dni, trzeba je zaczynać od filtra 50+, później można go stopniowo zmniejszać w miarę powstawania opalenizny.
Pojemność: 200 ml
Cena: 65 zł
Numer 4 PHOTODERM APRES-SOLEIL SOS, czyli kojąca mgiełka intensywnie łagodząca skórę po oparzeniach słonecznych.
Co mówi producent: Dzięki zawartości enoxolonu, Photoderm Après-Soleil SOS natychmiastowo koi i łagodzi podrażnienia.
Zawarty w Photoderm Après-Soleil SOS unikalny patent Cellular BioprotectionTM chroni DNA komórek naskórka przed negatywnymi skutkami działania promieniowania UV, wmzacnia naturalne mechanizmy obronne skóry. Nie zatyka porów, nie zawiera parabenów, szybko się wchłania, jest hipoalergiczna.
Moje odczucia:. Kolejny mój hit! Nie wyobrażam sobie nie użyć tego kosmetyku po opalaniu. Mgiełka ma lekką formułę, łatwo się rozprowadza, nie klei się i zostawia cudowny zapach. Skóra była nawilżona nie tylko chwilę po użyciu, kiedy obudziłam się rano nadal była miękka i gładka. Używałam ją przez cały czas opalania na Kubie i wróciłam bez przesuszonej skóry. Dodatkowo opalenizna trzymała się bardzo długo. W zapachu się zakochałam! żeby nie było 😉 Ten produkt to kolejny „must have” wyposażenia mojej wakacyjnej torebki i zastanawiam się ciągle jak mogłam radzić sobie bez tej magicznej mgiełki. Pokochałyśmy ją obydwie z Kamilką!
Pojemność: 125 ml
Cena: 48 zł
Oprócz pianki Apres Soleil SOS jest też emulsja po opalaniu Photoderm Apres Soleil, która działa łagodząco i przedłuża opaleniznę. Teraz w aptekach pojemność 200 ml jest w super cenie, bo tylko 24,90 zł!
A TERAZ SKRÓTOWO – O CO CHODZI Z TYM UVA/UVB, SPF?
SPF (sun protection factor) – to współczynnik ochrony przeciwsłonecznej, który oznacza stosunek minimalnej dawki promieniowania powodującej rumień na skórze chronionej produktem ochrony przeciwsłonecznej do minimalnej dawki promieniowania powodującej rumień na skórze niechronionej. Im wyższy współczynnik SPF tym lepiej nasza skóra jest chroniona przed promieniowaniem UVB. Wbrew powszechnemu przekonaniu, SPF nie jest zależny od czasu i nie określa o ile dłużej możemy pozostać na słońcu.
DWIE WAŻNE INFORMACJE DOTYCZĄCE MINIMALNEJ OCHRONY:
? 1. Produkty ochrony przeciwsłonecznej powinny chronić zarówno przed UVB jak i UVA
? 2. Minimalny stopień ochrony przed UVB powinien wynosić SPF = 6, preparaty o niższym SPF nie mogą być określane jako ochronne. Minimalny stopień ochrony przed UVA powinien wynosić 1/3 SPF.
Ważna jest TAKŻE ilość nałożonego kosmetyku. Aby osiągnąć zamierzony efekt ochrony przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym należy aplikować na skórę dość grubą warstwę kosmetyku, o wiele grubszą, niż nam się wydaje. Zalecana ilość nakładanego preparatu wynosi 2 mg/1 cm2 ciała.
MOJE OSOBISTE ZASADY DOTYCZĄCE STOSOWANIA FILTRÓW I OPALANIA:
- Na wakacje zabieram filtry o różnej mocy: od 6 SPF do 50 SPF. Zaczynam od stosowania najwyższego filtra pierwszego dnia i potem stopniowo schodzę na niższe.
- Codziennie obserwuję, która część ciała opaliła się bardziej i dostosowuję moc filtra do stopnia opalenizny.
- Staram się zwracać uwagę, czy filtr nie wyciera się podczas styczności z np. ręcznikiem czy leżakiem. Złapałam się na tym, że miałam lekko poparzone łydki, bo filtr starł się podczas leżenia na plecach, więc potem gdy położyłam się na brzuch filtr był wytarty.
- Podczas kąpieli stosuję wyłącznie filtry wodoodporne. Krem wodoodporny chroni skutecznie tylko przez ok. 40-80 minut przebywania w wodzie (w wodzie na głębokość jednego metra dociera 50 % promieni UVB i 77 % UVA).
- Stosując kremy z filtrami nie zapominam o okolicy oczu (górna i dolna powieka), ustach (szybko tracą wilgotność i ulegają poparzeniom), małżowinach usznych (szybko ulegają oparzeniom), dołach podkolanowych i powierzchownej stronie stóp.
- Pamiętam o okularach przeciwsłonecznych z filtrem UV oraz ochronie głowy.
- Mam obsesję na punkcie smarowania się non stop 😉
Wiola
Lipiec 5, 2017Znam Biodermę! 🙂 ale kosmetykow do opalania nie uzywalam, chyba czas sprobowac 🙂
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Ja używam i kosmetyków pielęgnacyjnych i chroniących przed promieniowaniem 🙂 teraz w superpharmie jest wielka promocja, już skorzystałam 🙂
Kachna
Lipiec 6, 2017Aniu, wspaniały post! tylu przydatnych informacji dawno nie znalazłam w jednym miejscu. Pozdrawiam Kasiulka
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Super Kasiulko, że post podoba Ci się 🙂 buziaki ode mnie i Juliana 🙂
Ludka
Lipiec 6, 2017Pamiętam Twoją historię Aniu i bardzo sie ciesze ze już się skonczyło, trzymam kciuki zeby nie wracało…
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Dla mnie to było bardzo trudne doświadczenie. Dbam o to, by choroba nie wróciła..
Fotka_milka
Lipiec 6, 2017Ja wielokrotnie ulegałam poparzeniu, ciężko wyczuć jak słońce „weżmie” leżąc na plaży. Wyjeżdzamy na wakacje, cieszymy sie upragnionym sloncem i zapominamy o ochronie. Taka jest nasza rzeczywistosc 🙁
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Zgadzam się, że tak jest, dlatego powstał ten post 🙂 naprawdę warto nie zapominać o ochronie. Po co po powrocie męczyć się ze schodzącą skórą czy poparzeniami…
Goska
Lipiec 6, 2017Ja też uważam, że kluczem jest pamiętanie o tym zeby smarować się często, bo niewiadomo kiedy i gdzie kosmetyk sie po prostu wyciera i nie unikniemy tego 🙂 pozdrowienia ze Szczecina 🙂
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Przybijam piątkę! 🙂
lady_g
Lipiec 6, 2017Olejki uwielbiam!!! tylko problem z nimi bo sa tluste i klejące. Sprobuje tego choć przyznam, ze cena jest dość wysoka.. 🙁
Lady Petite
Lipiec 6, 2017Ten olejek wchłania się natychmiastowo i gwarantuję, że nie będzie klejący. Dla mnie jest idealny i nie wyobrażam sobie wakacji bez niego 🙂
Marzenka Maniak
Lipiec 6, 2017Ja chyba też jestem maniaczką smarowania się non stop i zawsze wracam z brązową opalenizną 🙂 wystarczy dbać o to by mieć na sobie wartswę ochronną i zero problemu 🙂 Aniu gdzie planujesz kolejne wakacje?
Diane_89
Lipiec 6, 2017Aneczko, uwielbiam Twoje podróże!!!! gdzie lecisz kolejnym razem?
Justyna
Lipiec 18, 2017Ja jednak myślę, by czytać składy kosmetyków, które stosujemy, nie jestem za smarowaniem się tablicą mendelejewa
Jest wiele innych firm które mają składy godne uwagi, ale ceny już są znacznie wyższe
Lady Petite
Sierpień 4, 2017Świadome podejście to podstawa. Ja też zawsze czytam skład i jeżeli nie znam danego składnika to szukam w google 🙂
Dorota z kobietytomy.pl
Lipiec 26, 2017U mnie w tym roku musiałam tylko stosować dwa filtry 50 i 20, smarując się co jakiś czas… Słońce zbyt mocno paliło 🙂 ale było bardzo przyjemnie i opalenizna jest bardzo ładna.
Lady Petite
Sierpień 4, 2017No właśnie, jeżeli dbamy o odpowiedni faktor to później mamy piękną opaleniznę 🙂 warto o to dbać!